Pieśń tęsknoty
Przyjdę do Ciebie wiatrem szumiącym
cudowne, wieczorne baśnie
o mym uczuciu ciągle gorącym,
nim zorza na niebie zgaśnie.
I kiedy gwiazdy srebrny poemat
znów zaczną śpiewać wieczności,
wsłuchaj się w słowa - piękniejszych nie ma,
niech szczęście w sercu zagości.
Przypłynę chmurą, by deszczu łzami
malować na niebie tęczę,
choć wiem, ze przepaść jest między nami...
daj skrzydła, Boże! Spójrz - klęczę!
Tam, hen, daleko, brzeg widzę mglisty
- horyzont w niebo się wtoczył
zamglone smutkiem, co błękit czysty
łzami słonymi zamoczył.
Słuchaj tych baśni i nie myśl o mnie,
gdy pójdę krawędzią nieba
w moje tęsknoty, dzisiaj bezdomne,
uczuć spragniony, jak chleba.
Będę wędrował dalej, wciąż dalej,
w mgły, w ciszę rozpaczy cieniem,
radości wszystkie zgubie i żale,
zostanę tylko wspomnieniem.