Pędź, koniku!
Chcę dosiąść konia i pędzić przed siebie,
przez mrok, przez deszcze, aby znaleźć Ciebie
i nic mnie w moim pędzie nie zatrzyma,
żadna przeszkoda, upał, ani zima.
I choćby wokół srożyły się burze,
w noc, w mgliste dale śmiało się zanurzę,
gdzie błędne drogi, gdzie pustka i groza,
bo w moim sercu płonie uczuć pożar.
Zaczekaj, proszę, wołam Cię z oddali,
Ty zgasisz ogień, co w sercu się pali,
do Ciebie jadę przez ogniste piekło,
bo mnie spojrzenie Twych oczu urzekło.
Pędź, pędź przed siebie, daleka jest droga,
choć wokół burza wciąż szaleje sroga,
pędź, nie ustawaj, wieź mnie do jedynej,
albo dojadę albo w burzy zginę.
Czarne godziny złej nocy szaleją,
jadę z tęsknotą moją i nadzieją,
zaczekaj, proszę, zaczekaj do rana,
jadę do Ciebie, jadę, ukochana!
23 czerwca 2013 r.