Sen
Śpiewały mi kiedyś skowronki,
gdy wiosną leciały nad łąki,
o miłej mej pieśń,
że trudno jej znieść
te dni naszej wiecznej rozłąki.
I chciałem być wiatrem, by lecieć
do miłej, bo czeka tam przecież,
przez życie, przez sny,
by otrzeć jej łzy,
lecz jak ją odnaleźć w tym świecie?
Lecz dziwnym sposobem się stało,
że wiatrem leciałem w dal śmiało,
umykał świat w tył,
czy lot mi się śnił
przez cały dzień i przez noc całą?
Ujrzałem Cię, miła, o świcie
- Tu jestem, Twój Janek, marzyciel,
czy słyszysz mój śpiew,
gdy szumem wśród drzew
w gałązki wplątałem się skrycie.
Ty się rozejrzałaś dokoła,
nie zgadłaś, kto Ciebie wciąż woła,
to ja tulę Cię
powiewem we śnie,
kochanie, dokoła... dokoła...
I ze snu zbudziłem się z żalem,
bo już nie ujrzałem Cię wcale,
odpływa mój sen
w pochmurny ten dzień
wciąż dalej... i dalej... i dalej...