Wędrowałem
Wędrowałem w krajobrazy
próżno swej szukając drogi
i błądziłem wiele razy,
i bolały nieraz nogi.
Pod sennymi obłokami
wciąż goniłem szczęścia cienie,
gdy podstępnie los omamił
nieuchwytnym mnie złudzeniem.
Gdy błękity obiecały
światło słońca tęsknym oczom,
w skrzydła wiatry mnie schwytały
wznosząc w nieba toń uroczą.
Ale jak mi być sokołem
ponad życie wznieść się szare,
patrzeć w oczy niewesołe,
w których prośby płoną żarem?
Jak nie podać w czyjeś dłonie
barwnych ogni z tych błękitów,
by iskierki nie uronić
w dół sfrunąwszy z jasnych szczytów?
Bo czyjś smutek bardzo boli,
choć w mym sercu też ukryty.
Więcej widać jest niedoli,
gdy się wzleci pod błękity.
11 stycznia 2013 r.