Ballada o czerwonych różyczkach
Gdy wieczór wolno świat do snu otulał,
czerwone róże też pragnęły spać,
a gdzieś po świecie wiatr szalony hulał,
bo gdy się złościł, lubił mocno wiać.
I nie wiedziały niewinne różyczki,
że burza blisko, za parkiem tuż, tuż,
a wiatr, ujrzawszy piękne róże wszystkie,
zapragnie zerwać, chcąc mieć bukiet z róż.
Patrzyły w niebo różyczki półsenne,
lecz wkrótce gwiazdy chmur zasłonił mrok
i utonęły w ciemności zupełnej,
już nie dosięgnął ich różany wzrok.
I przyszedł wicher, szarpiąc drzew korony,
wraz z błyskawicą, grom uderzył gdzieś,
zadrżały róże, gdy w płatki skulone
rzucił im deszczu zimne krople łez.
A widząc kwiaty czerwone i piękne,
zerwał je wszystkie, bukiet z róż chcąc mieć,
i zrozumiały róże, wskroś przelękłe,
że wkrótce umrą, nie ożyją...nie...
Lecz nie ułożył się bukiet różany,
bo wicher kwiaty porwał w mroczną dal,
nikt nie zobaczył nigdy róż kochanych,
park płakał w deszczu, róż mu było żal.
*****
Znów piękne róże rozkwitają młode,
do snu cichutko je kołysze park
poszumem liści, widząc ich urodę,
w czerwonych płatków zapatrzony czar.