Rozpacz

Ocena użytkowników:  / 0

Umieram co dzień, gdy się budzę
ze snu, by świat samotnie witać,
uciekły z rąk promyki złudzeń,
już szczęście do mnie nie zawita,
nade mną chmur ponurych rozpacz,
dźwigając wieczny ból tęsknoty,
donikąd płynie, miła, popatrz
wzrokiem uroczym, szczerozłotym!

Umieram co dzień - w dzień złowrogi,
a grób wieczności jest gotowy,
zgubiłem już do szczęścia drogę
i nie odnajdę, nie mam mowy!
Umrą marzenia, sny przeminą,
za nocą noc czarniejszą spotkam,
o śmierci pyszna myśl, jak wino,
o grobie myśl jest dla mnie słodka.

Umieram co dzień, tak po troszkę,
śmierć co dzień do mnie się uśmiecha,
myśli o pięknych dniach zbyt gorzkie,
zaczekaj, śmierci, proszę, czekaj!
Już w sercu mym zbyt wielkie rany
i dusza moja gorzko płacze,
nie ujrzę oczu już kochanych,
już nigdy miłej nie zobaczę!

Tobie, kochanie...