Sonata księżycowa
Słuchałem, jak niebo płacze
nut kropelkami cudownie,
które raz tak, raz inaczej
płynęły... płynęły do mnie.
I w sercu moim się kryły,
przekomarzały się pięknie,
nut dysonansem przemiłym
łagodząc w sercu udrękę.
Graj, mistrzu i nie ustawaj,
wzruszaj melodią prześliczną,
niebiańska niech nut zabawa
rytmiką płynie magiczną.
I krople nut cale szczęście
w noc najpiękniejszą niech wyśnią
i w sercu moim niech więcej
nadziei rozpalą pieśnią.
Do końca nocy daleko,
z nieba nut łzy ciągle płyną
pragnieniem mym - mleczną rzeką,
tęsknotą za mą dziewczyną.
Słuchałem, jak niebo płacze,
nut płonął barwny ornament,
księżyc się srebrzył inaczej
w podróży przez gwiezdny zamęt.
I ja płakałem wraz z niebem,
łzy roniąc - krople wzruszenia.
Nieba to płacz był - sam nie wiem,
czy pieśń tęsknoty spełnienia?