Samotna brzoza
Czy twe liście, brzozo, osrebrzone deszczem,
czy to są brylanty lśniących w słońcu łez?
Wiatr je z liści strąca i znów goni w przestrzeń
ciężkie, szare chmury za horyzont gdzieś.
Brzozo, smutna brzozo, drżysz na skraju lasu,
już minęła burza, nie trzeba się bać,
zadumane rankiem wiosennego czasu
słońce się uśmiecha, chcąc ci ciepło dać.
Spaceruje bocian po łące uważnie,
błękit się rozśpiewał skowronkami już,
przytulę się, brzozo, do ciebie, by raźniej
było nam dzień witać i nie bać się burz.
Rozrzucę swe smutki na wiatr, niech poniesie
za pola, za lasy, za horyzont gdzieś,
świat jest taki piękny dookoła przecież,
lecz ty widzisz, brzozo, lecz ty o tym wiesz.
I zauroczony twą pieśnią zieloną
serce swe ukoję, w barwny pójdę świat,
gdzie kwiaty na łąkach - z nadzieją szaloną,
że znajdę ten jeden, ukochany kwiat.